Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

SOR(RY) - tu się ratuje życie. Lekarze apelują, by nie zgłaszać się na SOR bez powodu

Redakcja
Łódzcy lekarze rozpoczęli kampanię przypominającą, by pacjenci nie blokowali szpitalnych oddziałów ratunkowych przychodząc tam z błahymi chorobami. Kampania ma poprawić sytuację po tragicznych zdarzeniach na śląskich SOR-ach.

„Czy mógłby pan doktor mnie zbadać? Obawiam się, że zachoruję”, „Chciałbym przedłużyć recepę”, „Zajrzałem, bo przechodziłem w drodze z kościoła”. To autentyczne słowa pacjentów, które słyszeli w ostatnich latach lekarze szpitalnych oddziałów ratunkowych w Łodzi. Teraz chcą nauczyć pacjentów, by nie zgłaszali się na SOR-y bez potrzeby. Właśnie rozpoczęli kampanię edukacyjną „SOR(RY) tu się ratuje życie. Nie odbieraj innym szansy”.

Plakaty z hasłem kampanii zawisną w szpitalach i przychodniach w całym regionie. Mają uświadomić pacjentom, że SOR to miejsce, gdzie powinny być przywożone jedynie osoby w stanie bezpośredniego zagrożenia życia.

- Praktycznie nie powinien tam trafić nikt kto nie został przywieziony po wypadku, urazie, czy w stanie zagrożenia życia z innego powodu - podkreśla dr Paweł Czekalski, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Łodzi.

Jednak badania na SOR-ze wykonywane są szybko. To sprawia, że zgłaszają się też pacjenci przewlekle chorzy, którzy zamiast czekać na wizytę u specjalisty chcą zrobić sobie badania „od ręki”.

- W takim przypadku możemy jednak odebrać szansę innym, którzy naprawdę są w stanie zagrożenia życia - podkreśla dr Czekalski.

Ilu jest takich pacjentów? Według danych NIK sprzed kilku lat od 30 do nawet 80 proc. pacjentów polskich SOR-ów nie kwalifikuje się do takiej pomocy. A przychodząc, łamie w ten sposób przepisy.

Podobnie jest w 17 SOR-ach z regionu łódzkiego. W niedzielę na SOR-ze w szpitalu im. Barlickiego na 50 pacjentów do natychmiastowej pomocy kwalifikowało się tylko kilka.

- Około 60 proc. pacjentów w ogóle nie powinno zgłaszać się na SOR, ale do lekarza rodzinnego lub nocnej pomocy medycznej - mówi doktor Dariusz Timler, dyrektor SOR w łódzkim szpitalu im. Kopernika. On sam najbardziej zapamiętał pacjenta, który zgłosił się na SOR z prośbą o przebadanie „na wszelki wypadek”, bo bał się, że może zachorować.

Jednak jest też druga strona medalu. Akcję „SOR(RY) tu się ratuje życie” zainicjowała Śląska Izba Lekarska. Nie beze powodu. Skłoniła ją czarna seria tragedii do których doszło w tamtejszych SOR-ach. 16 marca w szpitalu w Sosnowcu zmarł 39-letni pacjent. Trafił na tamtejszy SOR z siną nogą, z której sączył się płyn. Czekał dziewięć godzin na przyjęcie przez lekarza, choć jego stan się pogarszał.

11 marca w Zawierciu 21-letnia ciężarna kobieta trafiła na SOR z udarem. Spędziła tam całą noc, do szpitala w Katowicach wysłano ją dopiero wtedy, gdy jej stan był już bardzo ciężki.

Kampania edukacyjna ma sprawić, że takich przypadków będzie mniej.

- Nie chcemy dopuścić do kolejnych tragicznych zdarzeń. Jeżeli SOR-y nie będą przeciążone, lekarzy będą mieć większą szansę na udzielenie pomocy - mówi Joanna Barczykowska- Tchorzewska, rzeczniczka Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi.

Po wydarzeniach na Śląsku w tamtejszych szpitalach prowadzone są kontrole NFZ, wojewody i rzecznika praw pacjenta. Dużą kontrolę SOR-ów zapowiedziała też Najwyższa Izba Kontroli. Obejmie ona pięć województw w kraju, ale ominie Łódzkie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: SOR(RY) - tu się ratuje życie. Lekarze apelują, by nie zgłaszać się na SOR bez powodu - Tuszyn Nasze Miasto

Wróć na tuszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto